wróciła do łazienki i zamknęła się w środku. Usiadła na podłodze
i oparła głowę o zimne kafelki. Miała poczucie, że jej świat się zawalił. R S Z pewnością nie, zostanie w Summerhill na zawsze. Co więcej, po dzisiejszym wieczorze była pewna, że nie zostanie tam ani dnia dłużej. Nie miała wątpliwości, że rozwścieczyła Scotta, tańcząc z Brennenem. Lizzie, Amy i Mikey po raz kolejny zawiodą się na osobie, która miała ich chronić! Gdy Camryn przyszła powiedzieć, że przyjęcie dobiegło końca, Willow siedziała w milczeniu w pokoju Amy. Opłukała oczy wodą, by nie było widać, że płakała, i starała się wyglądać na spokojną. Miała nadzieję, że podczas drogi powrotnej do domu Scott nie będzie chciał z nią rozmawiać. Scott nie odezwał się do niej ani słowem. Posadził ją co prawda z przodu, ale biorąc pod uwagę, że byli tylko we dwoje, ciężko by mu było postąpić inaczej. Ona z drugiej strony nie mogła odmówić i powiedzieć, że wołałaby usiąść w samotności na tylnym siedzeniu. Jechali w milczeniu, ale było to milczenie pełne napięcia. Spodziewała się, że zacznie na nią krzyczeć, gdy tylko dojadą do Summerhill. Scott faktycznie odezwał się, ale wcale nie był zły. - Musi być pani zmęczona. - Nie patrzył w jej stronę. Widziała jego profil w jasnym świetle księżyca. - Tak - potwierdziła. - Ale nim wejdziemy do środka, chciałabym przeprosić, doktorze Galbraith, za. Przerwał jej w połowie zdania. - Nie wiem, co złego mogłaby pani zrobić, ale na miłość boską niech pani przestanie przepraszać! - Przepraszam za te tańce. Wiem, że przesadziłam. Wiem, że jest pan na mnie wściekły. Niania powinna wtapiać się w otoczenie, a nie brylować na środku parkietu. Wiem, że pana R S zawiodłam. Wyraził się pan jasno, mówiąc, że szuka pan niani, która będzie szarą myszką... Odwrócił się w jej stronę. Było na tyle ciemno, że nie widziała wyrazu jego twarzy, ale aż zbyt dobrze słyszała frustrację w jego głosie. - Nie jesteś szarą myszką! - niemal krzyczał. - Wybij to sobie z głowy raz na zawsze! Rzeczywistość jest całkiem inna. Jesteś prawdziwą pięknością! - Przeczesał kruczoczarne włosy. - Słuchaj, Willow, musimy porozmawiać! - zwrócił się do niej po imieniu. Było jeszcze gorzej, niż myślała. Zamarła z przerażenia, a jej serce zdawało się rozpadać na milion kawałków, Scott Galbraith zamierzał wyrzucić ją z pracy! - O czym chce pan porozmawiać, doktorze Galbraith? - zdobyła się na odwagę, choć nie było jej łatwo zadać to pytanie. W końcu świetnie znała odpowiedź... - Na miłość boską, kobieto, kiedy przestaniesz nazywać mnie doktorem Galbraithem? Jeżeli mam się z tobą ożenić, musisz wreszcie zacząć mówić do mnie po imieniu! R S ROZDZIAŁ JEDENASTY