koloru.
Becky przymknęła na moment oczy. - Nie. - To witriol. Zagęszczony kwas siarkowy. W Londynie ciągle zdarzają się ataki z jego użyciem. Człowiek oblany zawartością takiej flaszeczki traci wzrok, zostaje poparzony i straszliwie oszpecony. Spójrz tylko! Eva oderwała ostrym szarpnięciem kawałek rękawa od sukni Becky, rozłożyła go płasko na stole, a potem nalała na niego trochę płynu. Kwas błyskawicznie wyżarł dziurę w tkaninie. - Wyobraź sobie, co by zrobił z twoją śliczną buzią - mruknęła, wodząc palcem po policzku Becky. - Nie wiem, czy Alec by cię potem zechciał, ale obawiam się, że nie, bo między nami mówiąc, on jest dosyć płytki, nie sądzisz? Becky utkwiła w niej wzrok, lecz siedziała bez ruchu, nie próbując prosić o litość. Nagle za oknem rozległ się tętent kopyt. - Ach! - Eva pospiesznie zatkała buteleczkę korkiem. - Przyjechał! - zawołała. Potem spojrzała na nią mściwie. - No, teraz znalazłaś się w prawdziwych opałach! Gdy wybiegła, żeby powitać Kurkowa, Becky uniosła się na ławie, próbując przybrać taką pozycję, która pozwoliłaby jej znaleźć się twarzą w twarz z Michaiłem. Bolały ją ręce, wykręcone do tyłu i związane, nękało pragnienie. Cała pokryta była pyłem, wyczerpana i otępiała tak bardzo, że nawet nie miała siły zareagować na perfidię Evy Campion. Usłyszała głos Michaiła i z przerażeniem przypomniała sobie o jego groźbie. Drzwi otworzyły się raptownie i stanął w nich jej kuzyn - wysoki, bezwzględny, przerażający. Wzbudził w niej teraz taki sam strach, jak wtedy, gdy go widziała po raz ostatni. Poczuła, że dusi ją w gardle. Michaił przeszedł szybko przez izbę i spojrzał na nią tak, jakby była tylko rzeczą - chociaż zarazem rzeczą o pewnej konkretnej wartości. Zadrżała, gdy uniósł jej podbródek i zauważył ślad po uderzeniu szpicrutą. Spojrzał lodowatym wzrokiem na Evę. - Coś ty jej zrobiła?! Dreszcz przebiegł Becky po plecach, gdy wyczuła groźbę w jego głosie. Eva - na swoje nieszczęście - nie znała jeszcze gwałtownych zmian jego nastroju. - Och, chciałam ją nauczyć uległości. Jest zbyt krnąbrna! - odparła, nadal dumna, że wydała mu Becky. Michaił wymierzył baronessie potężny policzek. Uderzyła całym ciałem w spękaną ścianę. - Jak śmiałaś potraktować w ten sposób kogoś z moich krewnych?! - Ależ... Michaile! - jęknęła, patrząc na niego z przerażeniem. Na jej policzku pojawił się czerwony ślad. - Wynoś się stąd - warknął - i sprowadź mi Aleca Knighta! A więc on żył! - Ma tutaj przyjechać sam. Powiedz mu, że mamy Becky i że jeśli chce ją jeszcze zobaczyć żywą, musi tu przyjechać. Zemszczę się. Nie lubię być upokarzany. - Och, lady Campion, proszę tego nie robić! - wyjąkała Becky, chociaż wiedziała, że może to jedynie pogorszyć jej sytuację. - Kozacy go zabiją! Wiem, że Alec pani groził, ale z pewnością nigdy by nie skrzywdził kobiety. Jeżeli pani kiedykolwiek na nim zależało... - Milcz! - wrzasnął Michaił. - A ty, precz stąd. I to natychmiast! Eva Campion z trudem zdołała wstać i cofała się powoli ku drzwiom. Była przerażona i zdumiona. Mimo to próbowała stawić czoło Kurkowowi. - Michaile, przecież to ja powiedziałam Kozakom, gdzie trzeba jej szukać! Opamiętaj się! Czy nie wystarczy, że twoi ludzie zadźgali Rushforda i Fortescue? - Sam decyduję, kiedy przestać! - wycedził Michaił, zbliżając się do niej. Eva rzuciła się do tyłu i osłoniła twarz rękami. - Jesteś w to wplątana po uszy. To ty wszystko zaczęłaś! Z własnej woli ściągnęłaś sobie kłopot na głowę. Zrobisz teraz, co ci powiem, chyba że chcesz, żeby cię powieszono za udział w porwaniu. Lepiej mnie posłuchaj. Masz go tu ściągnąć. Samego! Eva wybiegła w popłochu z izby. Chwilę później przemknęła za oknem, siedząc na koniu. Gdy tylko znikła im z oczu, Michaił zamknął spróchniałe drzwi i podszedł ku Becky z