na kocu rozłożonym przez Shey.
- Wracając do Shey i... - zaczęła siwowłosa Pearly. - Chyba właśnie zaczynają grać - przerwała jej Shey, znacząco spoglądając na Tannera. - Zaraz, zaraz - ożywiła się Josie. - Teraz coś zaczyna mi świtać. Czy przypadkiem ten rzekomy narzeczony Parker nie miał na imię Tanner? - A teraz spotyka się z Shey? - Hoffman popatrzył na Tannera podejrzliwie. - Nie, on wcale nie jest jej narzeczonym - pospiesznie zapewniła Shey. - Wyjaśnienie moich relacji z Parker to dłuższa historia, na którą teraz raczej nie mamy czasu - dyplomatycznie powiedział Tanner. - Mogę jedynie zapewnić, że znajomość z Shey w żaden sposób z nimi nie koliduje. Pearly posłała mu ostre spojrzenie. - Znałam kiedyś mężczyznę, który łudził się, że bez problemu pogodzi znajomość z dwiema kobietami. - Iak to się skończyło? - zapytał Tanner. Zdziwił się, bo całe towarzystwo jęknęło głucho. - No i mamy - mruknęła Mabel. - O co chodzi? - Tanner pytająco popatrzył na Shey. - Przyjdzie nam wysłuchać całej historii - odparła. - Nie mogłeś ugryźć się w język? - No więc - zaczęła Pearly, absolutnie niewzruszona chłodnym przyjęciem. - Ten człowiek, Burkle Martellini, ożenił się z Ann, córką bankiera. Pracował w dziale sprzedaży i regularnie wyjeżdżał na pół tygodnia. Wszystko szło jak po maśle, póki pewnego razu nie zabrał żony na lokalny jarmark. I tam wpadł na swoją... drugą żonę, Selinę, która mieszkała w sąsiednim miasteczku. Jej ojciec miał firmę brokerską. Okazało się, że te wyczerpujące podróże to było niecałe czterdzieści kilometrów, do sypialni Seliny. -1 co dalej? - zaciekawił się Tanner. - Burkle Martelłini został aresztowany za bigamię, a obie panie podzieliły się jego pieniędzmi i stwierdziły, że ich wzajemne towarzystwo odpowiada im znacznie bardziej niż towarzystwo byłego męża. Gdy ostatnio byłam w tamtych stronach, mieszkały pod jednym dachem. - Pearly umilkła na chwilę, po czym dokończyła swoją historię: - Burkle dostał rok więzienia. Tak to się dzieje, gdy mężczyźnie nie wystarcza jedna kobieta. Ląduje w więzieniu z takimi jak Burkle. - Zaręczam, że w moim kraju bigamia jest zakazana. A co do mojego związku... Shey szturchnęła go łokciem w bok - Między nami nie ma żadnego związku. Niezależnie od roli Parker. - Cii, już grają - uciszyła ją Josie. Tanner opadł na koc. Pełne potępienia spojrzenia Shey nie robiły na nim żadnego wrażenia. Skupił się na muzyce. Wszystko mu tu pasowało. I wspaniała sceneria, i ciepły wiatr znad zatoki, i słońce zachodzące za półwyspem. No i to, że Shey siedzi tuż obok. Tuż obok to może za dużo powiedziane, bo przesunęła się na sam skraj koca, ale siedziała z nim na jego kocu.