R S
aparat. Przykleiła ostatni kawałek taśmy, gdy nagle obok niej coś przemknęło. Podniosła wzrok. To książę popchnął w jej stronę okazałą niebieską kokardę. - Myślę, że to mu się spodoba. Pia wypuściła powietrze. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była spięta. - Dziękuję. Doskonale pasuje. Oderwała kawałek taśmy i przykleiła kokardę. - Widzisz, sam doskonale wiesz, co robić. Nie jestem ci wcale potrzebna. - Pozwolę sobie mieć inne zdanie. Popatrzyła na niego, chcąc odpowiedzieć, ale nie odezwała się. W jego oczach spostrzegła coś nowego. Czyżby z nią flirtował? Federico pchnął drzwi do kuchni. Kucharze przygadywali sobie wesoło, w tle szumiała zmywarka. Chwila magii minęła. - Zaniesiemy prezenty księżnej? - Federico przytrzymał drzwi, przepuszczając ją przodem. - Tak, oczywiście. - Pia wzięła paczuszkę i wyszła. Minęli kuchnię i jadalnię. Po drodze książę opowiadał o kolejnych salach, ich historii i zgromadzonych w nich dziełach sztuki. Słuchała go uważnie, starając się nie myśleć o tym, jak wspaniale wygląda w tej niebieskiej koszuli, jak przyjemnie pachnie i jak miło brzmi jego głos. Opisywał jej swój rodzinny dom, a ona czuła się niemal tak, jakby sama się tu wychowała. Wdowiec z dwójką dzieci, upomniała się w duchu. Odpada pod każdym względem. Nawet jeśli jest wspaniały. R S Nagle na piętrze, gdzieś niedaleko, rozległ się tupot małych nóżek i roześmiane dziecięce głosy. Jakby sprowokowała je swymi myślami. Federico spochmurniał. Pia domyśliła się, że dzieciom nie wolno się bawić na korytarzu. Federico nie przyśpieszył kroku. - To moi synowie, Arturo i Paolo - powiedział spokojnie. - Chyba będziesz miała sposobność ich poznać. - Sądząc po głosach, dobrze się bawią. - Na to wygląda - odparł książę ze spokojem. Jednak jego posępna mina nie wróżyła niczego dobrego. Pia za nic nie chciałaby teraz znaleźć się na miejscu niani chłopców. Szli po schodach na piętro i Pia weszła właśnie na ostatni stopień, gdy nagle coś śmignęło w powietrzu. Pia poczuła nagły ból w skroni. Odruchowo położyła dłoń na czole, palcami badając skórę. Tupot dziecięcych nóżek gwałtownie ucichł. U jej stóp leżał ręcznie rzeźbiony bumerang. Federico pochylił się, by go podnieść, i spojrzał na Pię. - Jesteś ranna! - Pośpiesznie wyjął z kieszeni śnieżnobiałą, wykrochmaloną chusteczkę i przycisnął ją do skroni dziewczyny. Poprowadził Pię do wyściełanego antycznego fotela stojącego