Laura znała się na dzieciach. Jego córka nie pogodzi się
z takim stanem rzeczy. Z przerażeniem myślała o chwili, gdy Kelly poprosi, żeby ją zaprowadzić do tatusia. On może być odludkiem, ale nie należy oczekiwać od tej małej dziewczynki, że to zrozumie. Laura obiecała sobie w duchu, że nie wyjedzie z tego zamku, póki nie będzie pewna, że Richard ułoży sobie jakoś kontakty z córką. Zamarła, gdy jej wzrok padł na stojące na biurku zdjęcia. Opuściła nogi na ziemię i wychyliła się do przodu, żeby je obejrzeć. Wzięła do ręki fotografię ślubną. - A niech mnie! - wyszeptała, opadając z powrotem na fo tel. To był Richard, przed wypadkiem. - Wspaniały. Jego żona była śliczna jak z obrazka, ale to on dominował na zdjęciu. Czarne włosy opadały mu na czoło; niebieskie oczy, takie jak Kelly, śmiały się do fotografa. Rysy miał jak wyrzeźbione. Nie był po prostu przystojny, był powalający. Serce jej podskoczyło w piersi na samą myśl o tym, że podoba się takiemu mężczyźnie. Po drugiej stronie biblioteki skryty w cieniu Richard potarł usta. Wyszeptane miękko słowa rozdzierały jego duszę. Przesunął spojrzenie na jej gołe nogi, które przerzuciła przez poręcze fotela. Miała na sobie czarny podkoszulek z okrągłym wycięciem pod szyją i chyba nic więcej pod spodem. Dzieliło ich zaledwie kilka metrów, ale równie dobrze mogłoby to być kilka kilometrów. Gdyby zobaczyła jego twarz, zrozumiałaby, że mężczyzna z fotografii zmarł cztery lata temu. Laura zmarszczyła brwi i odstawiła zdjęcie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jakiś cień poruszył się przy ścianie dzielącej bibliotekę od głównego holu. Zerwała się z krzesła, przebiegła pokój i wyjrzała na korytarz. - Wyjdź, wyjdź wreszcie, gdziekolwiek jesteś! - zawołała. Żadnej odpowiedzi, nikogo. A jednak wyczuwała go, jakby stał obok. - Przestań! - ostrzegła, wyszła na środek holu i wpatrywała się w ciemność. - Nie zachowuj się jak duch. Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, to, do licha, mów. Cisza. - A ja chcę z tobą porozmawiać! - krzyknęła. Jakiś ruch na końcu szerokiego holu sprawił, że rzuciła się tam biegiem. Wpadła do kuchni w chwili, gdy właśnie wychodził na zewnątrz. Podbiegła do drzwi i wypadła na zewnątrz. - Richardzie! Zawahał się, ale tylko na chwilę. Miał na sobie ciemny dres z kapturem. Ruszył biegiem w stronę plaży. Patrzyła za nim, aż zniknął w ciemnościach. Nie możesz się ukrywać w cieniu na wieki, pomyślała. Dzieci są zdecydowanie bardziej spontaniczne niż dorośli, stwierdziła Laura. Spodziewała się, że następnego dnia rano Kelly będzie nieufna i przestraszona, tymczasem dziewczynka zupełnie ją zaskoczyła. Zerwała się z łóżka i przybiegła do pokoju Laury z szerokim uśmiechem na twarzy, tryskając energią. Chciała obejrzeć nowy dom, pragnęła się bawić. Laura ochoczo porzuciła prace domowe. Nie zamierzała wcale stać z boku i tylko pilnować dziewczynki. Kelly zachichotała, gdy Laura próbowała wcisnąć nogi pomiędzy